Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 7 takich demotywatorów

Cokolwiek jest dla was ważne i czemukolwiek się poświęcacie, to róbcie to na całego, jak Zlatan. "Ibra" na swoim Instagramie zamieścił taki wpis: – "Przez ostatnie sześć miesięcy grałem bez więzadła krzyżowego w lewym kolanie.Spuchnięte kolano przez sześć miesięcy.W ciągu ostatnich sześciu miesięcy byłem w stanie trenować z drużyną tylko 10 razy.W ciągu sześciu miesięcy wziąłem ponad 20 zastrzyków. Opróżnianie kolana raz w tygodniu przez sześć miesięcy.Codziennie przez sześć miesięcy brałem środki przeciwbólowe. Przez sześć miesięcy prawie nie spałem z powodu bólu. Nigdy tak bardzo nie cierpiałem na boisku i poza nim.Sprawiłem, że coś niemożliwego stało się możliwe.W swojej głowie miałem tylko jeden cel - uczynić moich kolegów z drużyny oraz trenera mistrzami Włoch. Obiecałem im to. Dziś mam już nowe więzadło krzyżowe i kolejne trofeum"
 –  MODZIU TRZYMAJ SIĘ. WRÓCISZ SILNIEJSZY BRACISZKU
Rolnik każdego roku wygrywa pierwszą nagrodę w konkursie na najlepszą kukurydzę – Jak Pan to robi zapytał reporter, że każdego roku zdobywa Pan nagrodę?"Dlatego proszę Pana, odpowiedział farmer:Wiatr roznosi pyłek z dojrzewającej kukurydzy i przenosi ją z pola na pole. Jeśli moi sąsiedzi uprawiają gorszą kukurydzę, zapylenie krzyżowe będzie stale degradować jakość mojej kukurydzy. Jeśli mam uprawiać dobrą kukurydzę, muszę pomóc sąsiadom wyhodować dobrej jakości kukurydzę."Tak jest z naszym życiem...Ci, którzy chcą żyć sensownie i dobrze, muszą pomóc wzbogacić życie innych, bo wartość życia mierzy się życiem, którego dotyka. A ci, którzy wybierają bycie szczęśliwym, muszą pomagać innym w odnalezieniu szczęścia, bo dobrostan każdego z nich jest związany z dobrostanem wszystkich...- Nazwij to siłą zbiorowości...- Nazwij to zasadą sukcesu...- Nazwij to prawem życiaPrawda jest taka, że nikt z nas naprawdę nie wygrywa, dopóki wszyscy nie wygramy!!! Jak Pan to robi zapytał reporter, że każdego roku zdobywa Pan nagrodę?Dlatego proszę Pana, odpowiedział farmer:Wiatr roznosi pyłek z dojrzewającej kukurydzy i przenosi ją z pola na pole. Jeśli moi sąsiedzi uprawiają gorszą kukurydzę, zapylenie krzyżowe będzie stale degradować jakość mojej kukurydzy. Jeśli mam uprawiać dobrą kukurydzę, muszę pomóc sąsiadom wyhodować dobrej jakości kukurydzę."Tak jest z naszym życiem... Ci, którzy chcą żyć sensownie i dobrze, muszą pomóc wzbogacić życie innych, bo wartość życia mierzy się życiem, którego dotyka. A ci, którzy wybierają bycie szczęśliwym, muszą pomagać innym w odnalezieniu szczęścia, bo dobrostan każdego z nich jest związany z dobrostanem wszystkich...- Nazwij to siłą zbiorowości...- Nazwij to zasadą sukcesu...- Nazwij to prawem życia.Prawda jest taka, że nikt z nas naprawdę nie wygrywa, dopóki wszyscy nie wygramy!!

Aktorka teatralna, Agnieszka Matan złożyła wniosek o apostazję. Tak uargumentowała swoją decyzję:

Aktorka teatralna, Agnieszka Matan złożyła wniosek o apostazję. Tak uargumentowała swoją decyzję: – "Złożyłam dzisiaj wniosek o apostazję. Od momentu podjęcia przeze mnie decyzji do wykonania tej administracyjnej czynności minęło półtora roku. Mogę to zwalać na lenistwo albo na to, że nie lubię papierów, kiedy nawet odebranie awizo to wyzwanie. Ale myślę, że musiałam do tego dojrzeć, bo jednak przez 20 lat byłam dość zaangażowana w życie religijne. Zrobiłam sobie sentymentalną podróż po starym osiedlu, poszłam do mojej dawnej parafii i sama procedura odbyła się w dużym szacunku, może trwała 10 minut. Proboszcz musi z Wami chwilę pogadać. Proboszcz, z którym gadałam, był ok. Życzył mi, żebym też pamiętała dobre chwile. I w dniu, kiedy oficjalnie zadeklarowałam, że nie chcę być częścią kościoła katolickiego, pozwolę sobie kilka tych dobrych chwil wspomnieć.Od dziecka kręciła mnie perspektywa, że TAM w niebie mieszka MÓJ OJCIEC, który mnie kocha. „Takiego, jakim jestem, raduje się każdym moim gestem”. Nie miałam za bardzo taty, a jak był, to był kompletnie najebany, więc fajny gość z nieba absolutnie realizował moje potrzeby. Przedstawicielami taty z nieba są księża i do nich też miałam zawsze szczęście. Lubiłam to wszystko – lubiłam msze dla dzieci, lubiłam drogi krzyżowe, kochałam takie eventy jak procesja na Boże Ciało. W podstawówce należałam w kościele na osiedlu Jadwisin do „Krucjaty parafialnej”, którą prowadziła siostra Angela. Siostra Angela była groźna, ale kochała dzieci. I bardzo nie nadawała się do przygotowywania mszy, wiec z siostrą Angelą zawsze były jakiś śmieszny przypały. Podobno sporo piła, ale ja tego nie zauważyłam. Spotykaliśmy się co niedzielę, siostra rozdzielała zadania – ja najbardziej lubiłam modlitwę wiernych i kiedy parafie odwiedzał jakiś specjalny gość, wtedy dawałam kosze z prezentami i mówiłam wiersze (to był mój WAŻNY moment z mikrofonem w kościele). Siostra Angela zakładała nam tez takie żółte chusty – to był znak rozpoznawczy naszej krucjaty. Zawsze zazdrościłam dziewczynkom śpiewającym psalm. Żałowałam za grzechy, spowiadałam się, uwielbiałam wszystkie religijne piosenki i te dla starych ludzi i te młodzieżowe. Moje ulubione kościelne szlagiery z dawnych lat, to „Idzie mój Pan”, „Jesteś królem”, Twoja miłość jak ciepły deszcz” (to jest grube, polecam posłuchać w wykonaniu Mietka Szcześniaka) i jeszcze była taka bardzo mało popularna piosenka, która zaczynała się tak: „Pewnej nocy łzy z oczu mych, otarł dłonią swą Jezus i powiedział mi nie martw się, jam przy boku jest twym” – kochałam całym sercem totalnie. Siostra Angela czasem organizowała nam też w salce parafialnej dyskoteki – była przeterminowana oranżada i boombox. Było bardzo fajnie. Czułam się dobrze z innymi dziećmi. No i wszyscy byliśmy dziećmi pana boga.Potem zmieniłam parafię i jako nastolatka chodziłam już do porządnej oazy, tam się dużo modliliśmy, czekaliśmy na to, jak przyjdzie do nas Duch Święty i znów dużo śpiewaliśmy w czasie mszy. Tu już bywało różnie, przed mszą ukradkiem paliłam papierosy, a koleżanki z grupy mówiły mi, że nie powinnam malować rzęs do kościoła, ale bardzo chciałam z nimi być – no i być blisko boga. A potem jeszcze dwa razy poszłam na pielgrzymkę i tylko raz oszukałam i przejechałam jedna stację autobusem, ale padał deszcz. Poznałam na pielgrzymkach wiele bardzo fajnych osób. I co się naśpiewałam, to moje. Zdziwiłam się tylko, gdy po kilkunastu dniach marszu, już w Częstochowie, przywitał nas na Jasnej Górze kardynał Glemp kazaniem o pornografii. Myślałam, że tam na nas będzie czekał anielski orszak, trąby jerychońskie i super piosenki, a było dość niemiło. Lubiłam Jezusa, podobała mi się jego filozofia, bardzo chciałam być dobra. Nie zazdrościć, nie krzywdzić nikogo, wyspecjalizowałam się w nastawianiu drugiego policzka. Czułam, że robię dobre rzeczy. Często wychodziłam z kościoła bardzo szczęśliwa. I bardzo wszystkim, którzy się do tego przyczynili, za te momenty dziękuję.To były moje dobre wspomnienia.Dziś wypisuje się z kościoła, bo od lat jestem osobą niewierzącą. Bo oprócz tych dobrych chwil, ta instytucja miała także ogromny wpływ na moje życie ze względu na regularne pogłębianie poczucia winy, wmawianiu mi, że jestem grzeszna i że sama z siebie nie będę wiedziała, co jest dobre, a co złe. Całe religijne życie bałam się kary, bałam się, że ten kochający bóg obrazi się na mnie, jak coś źle zrobię. Już dawno temu powiedziałam sobie, że nie jestem złą osobą i że nie będę się bać. Wypisuje się, bo nie chce być członkinią organizacji, która zbudowana jest na przemocy, której przedstawiciele jawnie dyskryminują kobiety i mniejszości seksualne, a przede wszystkim - regularnie krzywdzą dzieci. W której nie ma miejsca na inność, na wolność i na radość. W której chciwość i władza zastąpiły miłość. To jest moje zdanie i moje poczucie. Nikogo nie namawiam. Mogę tylko powiedzieć, że sama procedura jest bardzo prosta i na stronie apostazja.info znajdziecie wszystkie informacje. Zdobycie odpisu aktu chrztu to też jest prosta sprawa. Trudnej jest się zebrać i przezwyciężyć lęk, jeżeli tyle lat go w nas pielęgnowano.Do widzenia siostro Angelo!"

Szymon Hołownia jednym postem wyjaśnia to wszystko, czego wyborcy PO nie potrafią zrozumieć od lat

Szymon Hołownia jednym postem wyjaśnia to wszystko, czego wyborcy PO nie potrafią zrozumieć od lat –  Szymon Hołownia O10 min OTak, to bez wątpienia koniec jednej nadziei. Ale też początek zupełnie nowej.Co się tak naprawdę wczoraj stało? Jasne: emocje, wiara, czynią cuda. Alenie są w stanie zmienić zasad matematyki. Przecież jeśli do równaniawstawiasz od lat te same dane, nie możesz otrzymać nowego wyniku. Polskinie da się pogłębić i poszerzyć, poprzez jeszcze większą mobilizacjęelektoratów PiS i PO. W tej kampanii po obu stronach doszła już do ściany. Ico? I nic. Przeciąganie liny o pół procenta, o procent, w nadziei, że drugastrona wymięknie, że padnie - nie zbuduje „święta demokracji". Bo co to zaświęto, gdy połowa rodziny ma doła, a drugie pół - nie do końca zdrowąsatysfakcję z doła tamtych?Kiedy latem ubiegłego roku zaczynałem pierwsze rozmowy o starcie wwyborach, przygotowałem dwustronnicowy manisfest, esencję tego,dlaczego mam zamiar porwać się na cos podobnego. Pierwsze z założeńbrzmiało: "Duda nie powinien być dłużej prezydentem, bo jest fatalny w tejroli". Drugie: "kandydat PO nigdy nie wygra z Dudą".I nie wygrał. Nie dlatego, że zmobilizował za mało zwolenników. Przeciwnie-zmobilizował całkiem sporo. Pokonał go mur wzniesiony nie przez niegosamego: negatywny elektorat jego partil.Ten scenariusz przewidzieliśmy zresztą u mnie w sztabie dwa miesiące temu,patrząc na badania, które pokazywały dla jak wielu Polaków przeszkodą niedo przeskoczenia jest etykieta "kandydat Platformy". Jasne, Duda, jakokandydat PIS, ma jeszcze większy elektorat negatywny. Ale ma też większybazowy, pozytywny. W tej sytuacji strategicznym rozwiązaniem byłozaproponowanie kandydata nie wywołującego alergii u tych, którzy wahalisię do końca, a ostatecznie zagłosowali dziś na Dudę (mieliśmy na stolebadania, które dokładnie pokazały dzisiejszy wynik). A takich ludzi znam,okazało się w tych dniach, takich wielu. Mówili mi, że nie mają wyboru. żenie kochają PiS, ale nie wyobrażają sobie powrotu PO". Wybrali gościa zPis nie dla niego samego, ale żeby nie wybrać tego z PO.PiS rzecz jasna miał te same badania, też bał się nowości, gruntu który niezna. Otworzył więc PO furtkę do wymiany kandydata, by w drugiej turzeskorzystać z opisanego wyżej dopalacza. Tłumaczyliśmy (nie tylko PO, alerównież innym partiom), mówiliśmy, pokazywaliśmy, że te wybory są zupełnieinne, że tu trzeba myśleć inaczej, niż w wyborach do Sejmu. Že tu nieważnyjest pokaz siły w pierwszej turze, że te wybory wygrywa się w drugiej. Bezskutku.Dziś ze strony co bardziej zapalczywych medialnych ministrantów POzaczynają sypać się oskarżenia: "Gdyby tylko Hołownia mocniej poparłTrzaskowskiego!". Po pierwsze: prawie 90 proc. moich wyborców, jak sięokazuje, zagłosowało właśnie na niego (więcej, niż u któregokolwiek zkontrkandydatów, włączając Kosiniaka i Biedronia). Po drugie - choć RafałTrzaskowski nie był moim kandydatem - mając świadomość stawki tychwyborów, otworzylem mu przed drugą turą wszystkie drzwi, bez traktowaniamoich wyborców (bo oni są wolni, i szanuję ich wszystkich), jak marionetek.व लिदि क ि कUmożliwiłem mu kontakt z nimi w publicznej, merytorycznej rozmowie. Samzapowiedziałem, jak zagłosuję (i zagłosowałem). W każdym wywiadzieapelowalem o frekwencję. W piątek udostępniłem - bo mnie autentycznieporuszył - jego spot (ten, w którym wypowiada się pani Wanda Traczyk -Stawska).Teraz? PIS znów wygrał, PO znów przegrała. A my możemy dalej, co wybory,obijać się o ściany i tkać nad tym, że zabrakło procenta. Taką Polskę uratujeod samej siebie tylko ktoś ze świeżym spojrzeniem, kto zrozumie, że w tejścianie są drzwi.A kluczem do nich jest zrozumienie, że nie wystarczy już osiąganiemistrzostwa w mobilizacji swoich. Bo nie da się skleić Polski debatując zpustym pulpitem. Trzeba przejść na tę drugą stronę. Nie z młotkiem dowybijania z głowy, nie z metkownicą by oznaczyć tych "ciemnych" tak by niepomylili się z "oświeconymi", a z rozmową, z uznaniem niektórych racji,propozycją nowej drogi. Trzeba raz a dobrze wysadzić w powietrze robieniez polityki metafizyki, ów pomysł, że to nie PIS walczy dziś z PO I nie PO z PIS,ale samo dobro z samym złem, szatan z samą Najświętszą Panienką. To jestdzisiaj osiowy problem: że z ludzi o po prostu różnych poglądach, czasem ztych samych rodzin, biur, podwórek, politykom i ich medialnym akolitomudało się sformować stające ze sobą w polu wyprawy krzyżowe.Bardzo chcę innej Polski, takiej która wie, że jedność to nie jednolitość, apojednana różnorodność. Dlatego ten post to ogłoszenie. Szukam dziś ludzigotowych popracować ze mną nad tym, żeby te wybory były ostatnimi w tymstylu.Przed nami zaczyna się dziś naprawdę ogromna robota. Musimyzapracować na zaufanie wyborców PIS. Tych, którzy przecież czują, żezmiany można robić też inaczej, niż tepą siłą. Zapracować na zaufaniewyborców PO. Tych, którzy już chyba czują, że jeśli ktoś w ciągu pięciu latsześć razy przegrywa z PIS-em, to chyba naprawdę jednak czas już nazmianę kuracji.Musimy zapracować na zaufanie wszystkich tych, którzy nie chcą, by coparę lat, w wieczór taki jak wczoraj, Polska pękała na pół, i każda z połówekmiała poczucie, że ktoś brutalnie wyrywa nam kierownicę. Przegadałem zWami tysiące godzin w setkach naszych wsi i miast, stąd wiem, że mynaprawdę umiemy robić pokój nie przez wojnę, a o szacunku nie mówićjęzykiem pogardy. I naprawdę jesteśmy w stanie zorganizować się nie wokółpudrowanych co wybory, starych mesjańskich zwidów "zjednoczonejprawicy", "zjednoczonej opozycji", a wokół świeżego marzenia o zjednocznejPolsce. Zielonej, solidarnej, samorządnej, takiej na XXI, nie na XX wiek. Tomarzenie połączyło nas, przychodzących z tak różnych światów, te ponadpół roku temu. Ono leży u podstaw powstającego teraz ruchu Polska 2050.I wiecie co będzie naszym największym sukcesem? Nie tylkouporządkowanie naszego kochanego kraju na pokolenia: ochrony zdrowia,edukacji, relacji państwo - Kościół. Ale i to, że kiedyś, po przegranychwreszcie przez nas (rzecz jasna po wielu kadencjach) wyborach, różniegłosujący domownicy stukną się pucharami na szczęście, a nie pozamykająsię wściekli w pokojach, by uniknąć rozbicia ich sobie na głowie.Damy radę.Kto dołączy się do roboty? eChodźcie, idziemy stąd dalej!SH
Źródło: Facebook
Przypadek z historii wypraw krzyżowych, który najlepiej opisuje europejską medycynę na początku XII wieku w porównaniu do tej ze świata islamu – Syryjski lekarz leczył rycerza z ropniem na nodze i kobietę, którą niepokoiła lekka gorączka. Lekarz zrobił okład rycerzowi i rana zaczęła się powoli goić.Kobieta również zaczęła wracać do zdrowia dzięki swoim wysiłkom i stosowaniu diety, którą przepisał syryjski lekarz. Jednak trochę później zajął się nimi inny lekarz - chrześcijański, który nie wierzył, że stosowane przez Syryjczyka metody mogą pomóc pacjentom.Ów lekarz zapytał rycerza, czy chce żyć z jedną nogą, czy umrzeć z dwiema. Po otrzymaniu oczywistej odpowiedzi, lekarz wziął siekierę i odrąbał nogę. Wykonał dwa uderzenia, po których mózg pacjenta jakby przestał funkcjonować i za chwilę zmarł.Kobiecie z gorączką lekarz nakazał porzucić dietę zalecaną przez Syryjczyka, ale gdy tyko to zrobiła gorączka znów powróciła. Widząc, że jej stan się pogorszył, chrześcijański lekarz wyrzeźbił krzyż na skórze jej głowy, aż do kości i wtarł w ranę sól. Jakieś było jego zdziwienie gdy kobieta niedługo zmarła
Źródło: z książki "Centuries of Change", Ian Mortimer
Arnaud Amaury – Podczas krucjaty przeciw Katarom, na pytanie podwładnych jak odróżnić heretyków od katolików, odrzek "Zabijcie ich [wszystkich]. Bóg swoich rozpozna"

1