Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 17 takich demotywatorów

Czy można odkryć coś nowego w filmie "Kevin sam w domu"? Ten hit ukrywa mroczną tajemnicę – W jednej z początkowych scen, kiedy tata Kevina sprząta bałagan ze stołu, widać, że jedną z rzeczy, które wyrzuca, jest bilet samolotowy Kevina. Wszystko trwa zaledwie kilka sekund, dlatego też przez tak wiele lat nikt nie zauważył, że bilet Kevina trafił do kubła na śmieci. Fani teorii spiskowych twierdzą, że ojciec wyrzucił bilet i "zapomniał" o swoim dziecku specjalnie po to, aby wynajęci przez niego włamywacze mogli... zabić Kevina
W wieku 16 lat została najmłodszą osobą, która kiedykolwiek podróżowała samolotem, który sama zbudowała. Ma doktorat z fizyki i obecnie imponuje swoimi badaniami nad czarnymi dziurami –  Fude, AsIlim⇒ (Fout<z... aElle Mallean1·Pds²=-du²³-2dvdra2₁²8;dzdz= -du² - 2 dudr + 25¹%er du de(() ())au (1) + (1x)) __ \ins (14) ) 4 104)Olu)=J¹ (2/5/²)
 –  APPLE1-0841-A472.8
Gdyby komuś akurat podczas głosowania nie działał mObywatel, to wystarczy włączyć tryb samolotowy i pominąć błąd, który się pojawi. Wtedy można normalnie wywołać mDowód i zagłosować –  13:33Wystąpił błądalta all 87%Niektóre funkcje aplikacji są niedostępne.Zaloguj się ponownie.Wyloguj sięPrzejdź do aplikacjiGalaxy A54 5G01
 –
Ktoś przebije? –  Magazynierzy - jak rozwalić paletę towaru wartą więcejniż 50k złotychOskar Maciejak · 22 min                                                  ...Magazynierzy, co było najdroższą rzeczą jaką rozjebaliście, zacznępierwszy, sofa za 4k                                         16 komentarzy     O Lubię to! KomentarzZobacz 9 wcześniejszych odpowiedzi Wszystkie komentarzeMateusz ReligaTrent 1000 (silnik samolotowy), cena jakieś 15 milionówdolarów xD na lotnisku we Frankfurcie, ale najważniejszejest to że mnie wyjebali i życie stało się piękniejsze
Ceny dzisiejszych smartfonów są takie, że tryb samolotowy powinien zabrać mnie na wakacje –
Phyllis Latour ma dziś 99 lat i jest ostatnią żyjącą kobietą, która była członkiem Special Operations Executive podczas II wojny światowej – Phyllis zaciągnęła się do armii w 1941 i wstąpiła w szeregi WAAF (Women’s Auxiliary Air Force) jako mechanik samolotowy. Wkrótce poproszono ją o to, żeby została szpiegiem. Dziewczyna wstąpiła do SOE w 1943 roku, przeszła wyczerpujący trening fizyczny i psychiczny i została zrzucona wraz z innymi żołnierzami na teren Normandii 1 maja 1944 roku.Dzięki temu, że Latour byłą drobną kobietką, z łatwością udawała nastolatkę,  której rodzina przeniosła się w ten region, aby uciec przed bombardowaniem aliantów. Jeździła na rowerze po okolicy, sprzedawała mydło i rozmawiała z niemieckimi żołnierzami. Kiedy zdobyła jakiekolwiek informacje wojskowe, kodowała je na kawałku jedwabiu i przesyłała je dowódcy.Kiedy Niemcy zaczęli coś podejrzewać i zabrali ją na przesłuchanie, nie znaleźli przy Phyllis żadnych materiałów obciążających. Nikomu z przesłuchujących nie wpadło do głowy, żeby zbadać przepaskę, którą wiązała włosy- właśnie w niej przechowywała jednorazowe kody
Tak jak w telefonach jest Tryb Samolotowy, powinien być też Tryb Barowy. Jakbyś bo uruchomił, zanim będziesz mógł zadzwonić, albo wysłać wiadomość, musiałbyś rozwiązać rebus, albo odpowiedzieć na jakieś pytanie, aby udowodnić, że kontrolujesz to co robisz –
Kraśnik nie jest tylko strefą wolną od LGBT, ale również od 5G – Kraśniccy radni poparli petycję o ochronie zdrowia mieszkańców przed ekspozycją na pole elektromagnetyczne. Petycja, która trafiła do urzędu miasta wczoraj i domagała się wyrażenia negatywnego stanowiska wobec sieci 5G, a także usunięcia sieci Wi-Fi w szkołach i nakazania uczniom przełączania na terenie szkoły telefonu w tryb samolotowy, zakończyła się jej przyjęciem poprzez głosowanie
Cecelia Cichan to kobieta, która w 1987 r. przeżyła katastrofę lotniczą jako jedyna ze 155 pasażerów - samolot uderzył w ziemię niedaleko Detroit i zabił także dwie osoby na ziemi – Jest to do dziś najtragiczniejszy wypadek samolotowy, z którego ocalała jedna osoba. W momencie wbicia się samolotu w wiadukt miała 4 lata

W rocznicę katastrofy smoleńskiej warto przypomnieć słowa gorzkiej prawdy doświadczonego polskiego pilota Jerzego Grzędzielskiego, który zmarł kilka miesięcy po napisaniu tego tekstu

 –  Grzegorz Micuła10 marca 2017 ·Przy okazji kolejnej miesięcznicy co poniektórym pod rozwagę....Minęło już ponad sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu. Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.Od momentu katastrofy pojawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę lub nawet kilka. Wspomnę tylko wybrane. Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (Instrument Landing System), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili”, naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi: ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot kalibrował go, stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln złotych. Panie Ministrze — kapitana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła można odpędzać. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, wyjątkiem jest sytuacja jeśli na pasie stoi inny, uszkodzony samolot.O lądowaniu lub nie decyduje tylko i wyłącznie kapitan. Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że przyczyną katastrofy było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to ona pomoże przy operacji.Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony z PIS-u zapytany został przez oficerów-pilotów samolotu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie symulatory”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen ten minister zginął w katastrofie smoleńskiej.Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświadczeniu. W mozolnych ćwiczeniach na symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10-cio godzinnym locie, niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Do zapasowego lotniska 800 km a paliwa resztki. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lotniska ale widziałem śmierć w oczach i warunki ponad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga po wielu godzinach treningu na symulatorze. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitanaTU154. Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi? Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katastrofy.Rok 2008. Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie wojny z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W trakcie lotu Pan Prezydent zmienia swoją decyzję i poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do Tbilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych mógłby być zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z licznych doradców-prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł samego Prezydenta. W samolocie był odcięty od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą aktualnie z Moskwy do Tbilisi w asyście myśliwców. Pewnie jakiś usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu doświadczonych pilotów, którzy chcieli latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kolejna cegła przyłożona do katastrofy.Na lot do Smoleńska w fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Opowiem jak to jest w liniach lotniczych. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się nawet o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowałaby wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu innych. Dziś latają oni jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota Tu154 potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje oraz pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 że „warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe lub postawił samolot w krąg. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość, zarozumialstwo i cynizm możnych polityków zwyciężyły.Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi Dowódca Wojsk Lotniczych – generał Błasik. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Ja w takiej sytuacji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość że “Pan Prezydent jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan ma wiedzieć, co robić i on decyduje! To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości (intruzów) z kokpitu, samolot pędził do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć w tym momencie „do góry!” nawet nie wyrzucił i nie uciszył intruzów – horror.Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli tak nisko że zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżująca informacja, każdy pilot natychmiast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza barycznego, tym samym pozbawiając się wskazania wysokości progu pasa – czyste samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu mu nie przeszkadzała! Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu na siłę chciał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda.Jednak informacja od Prezydenta nie była ostatnim ani najmocniejszym ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega-kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna i zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kapitan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia. Otóż kapitan Tu154 zapytał przez radio kolegę-kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne. Życie Prezydenta i ponad 90 innych osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem.Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam swojego guru. Jest nim dr nauk technicznych, emerytowany pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer-inżynier brał udział w komisji badającej katastrofy naszych IŁ62. Mimo nacisków potężnego ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając tym samym przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila. Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której wybitny udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat.Od sześciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest znana. Nasza znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) komisja badania wypadków lotniczych ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjęto by jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu. Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest rozpaczliwie chore. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam, wiernym świątynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła ani sprostowania i przeprosin.Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan. Każdego 10-tego dnia miesiąca na czele z duchownym, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej, z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi Państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami. Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze katoliccy nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.Największym naszym wstydem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “profesorami”. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od analizy wyszkolenia i przygotowania załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od samego przygotowania do startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Prof. Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie profesorze to nie Frankfurt lub Amsterdam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dziwi się Pan, że zwolniono go z Uniwersytetu Maryland, ja dziwię się, że Pana w ogóle przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i różnych puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację.Żal mi bardzo rodzin ofiar po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków. Radziłbym, a szczególnie Pani poseł-mecenas, zapytać pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego i innych, którzy byli najbliższymi doradcami Prezydenta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne od dawna lotnisko wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe, cywilne, czynne i sprawne porty lotnicze! Jaki skończony dureń wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina Tuska?Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi wykonanie zadania. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: de jure i de facto . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był wybitnym mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższych, ich chciwość i głupotę. Stąd dzisiaj ta żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.Autor tekstu: Jerzy Grzędzielski — emerytowany kapitan linii lotniczych, pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy, instruktor samolotowy i szybowcowy, Inspektor Wyszkolenia Lotniczego Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych. Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin.
Przydałby się taki tryb w telefonach –  Tryb SamolotTryb ChlanieKocham cięWiadomość nie została wysłana bo Tryb Chlanie jest włączony
Lecisz sobie spokojnie samolotem, aż tu nagle patrzysz na godzinę –  9:11
Czy można odkryć coś nowego w filmie "Kevin sam w domu" po 27 latach? Ten hit ukrywa mroczną tajemnicę – Niewiarygodne, że ten stały punkt programu każdych świąt Bożego Narodzenia ma już 27 lat. Wydawało się też, że można go cytować z pamięci, a sceny odtworzyć z zamkniętymi oczami. Aż do dzisiaj. Okazuje się, że po niemal trzech dekadach odkryto jeden bardzo ważny szczegół . W jednej z początkowych scen, kiedy tata Kevina sprząta bałagan ze stołu, widać, że jedną z rzeczy, które wyrzuca, jest bilet samolotowy Kevina. Wszystko trwa zaledwie kilka sekund, dlatego też przez tak wiele lat nikt nie zauważył, że bilet Kevina trafił do kubła na śmieci. Fani teorii spiskowych twierdzą, że ojciec wyrzucił bilet i "zapomniał" o swoim dziecku specjalnie po to, aby wynajęci przez niego włamywacze mogli... zabić Kevina.
Źródło: Wpadki filmowe.pl

Mężczyzna leciał samolotem i nie był zadowolony z faktu, że obok siedziała gruba kobieta, która ciągle coś mówiła do niego. Ta historia uczy, aby nie oceniać powierzchownie:

Mężczyzna leciał samolotem i nie był zadowolony z faktu, że obok siedziała gruba kobieta, która ciągle coś mówiła do niego. Ta historia uczy, aby nie oceniać powierzchownie: – Latanie nie kojarzy się raczej miło – stres, strach, mało miejsca na nogi, płaczące dzieci, a jeśli dodatkowo trafi nam się marudny towarzysz podróży od razu wszystkiego się odechciewa.To właśnie spotkało pewnego mężczyznę, który leciał z Londynu do Berlina. Obok niego usiadła głośna i zbyt przyjaźnie nastawiona kobieta, która cały czas chciała z nim rozmawiać. Najgorsze w tym wszystkim jednak było to, że kobieta była bardzo otyła.Pierwsza myśl jaka zawitała w głowie mężczyzny, to że się zaraz udusi. Kobieta była zdecydowanie za duża na samolotowy fotel, a jej wielkie ramie wchodziło już na jego „teren”. Czuł coraz większe obrzydzenie, a samolot jeszcze nie zdążył wystartować.„Grubaska nachyliła się nade mną z szerokim uśmiechem. Wymusiłem fałszywe dzień dobry, myśląc jedynie o tym, że jej wielki tyłek nie mieści się w fotelu, a jej ogromne ciało niebezpiecznie zbliża się do mnie.– Cześć, co słychać? – zagadnęła znowu z uśmiechem. Udawałem, że jej nie słyszę i zapatrzyłem się w okno, modląc się, aby nie udusić się w trakcie lotu. Wydawało mi się, że grubaska wysysa całe powietrze z kabiny. Ona jednak, zupełnie niezrażona, znów się odezwała.– Cześć, jak się masz? – spojrzałem na nią, ukrywając niesmak i średnio uprzejmie wymamrotałem „dzień dobry”. Byłem rozwścieczony na myśl o znoszeniu jej gabarytów, potu i głosu przez tyle godzin. Denerwowałem się jeszcze bardziej, gdyż ona nadal mówiła.– Mam na imię Laura, jestem Angielką. Ty pewnie jesteś z Japonii? – typowe. Nienawidzę tego. Już mocno poirytowany rzuciłem, że jestem z Hongkongu. Japonia, Chiny… co to za różnica. Kobieta jednak niezrażona, nadawała dalej.– Skoro mamy spędzić razem te kilka godzin, powinniśmy się lepiej poznać, prawda? – chciała chyba powiedzieć, że to JA muszę ją lepiej poznać. Minęło dosłownie kilka minut, a ja już wiedziałem, że leci do Berlina, aby odwiedzić przyjaciół i chce kupić prezenty dla swoich uczniów, bo jest nauczycielką w podstawówce. No cóż, mówiła dużo i chcąc nie chcąc, poznałem właściwie jej całe życie. Odpowiadałem półsłówkami, ale to chyba nie był wystarczający wkład w rozmowę.Po chwili poczułem coś dziwnego.”„Głos tej grubej kobiety zaczął w końcu mnie odprężać. Była co prawda niewiarygodnie otyła, ale przy okazji miała bardzo ciepły i miły głos. Akurat rozmyślałem na ten temat, gdy średnio rozgarnięta stewardessa zapytała mnie, czy mam wystarczająco dużo miejsca. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zrobiła to za mnie Laura:– Nie powinien cierpieć tylko dlatego, że koło niego siedzi słoń. – spojrzałem na Laurę nieco zdziwiony, a stewardessa z czerwonymi policzkami oddaliła się. Czy tego chciałem, czy nie, moja rezerwa w stosunku do tej kobiety przepadła. Była zbyt miła, gadatliwa i autoironiczna. Od razu widać było, że jest oczytana, a na jej twarzy cały czas widniał, niczym doklejony, szeroki uśmiech.W porze obiadu Laura przeszła jednak samą siebie. Wciągnęła mnie oczywiście do rozmowy i okazało się, że nie tylko świetnie opowiada, ale także jest świetnym słuchaczem. Kiedy dostaliśmy deser, zaczęła żartować ze stewardessą:– Naparstek musu czekoladowego na deser, a to dobre! – cóż, porcje były niezbyt duże nawet dla mnie. Zmęczona stewardessa nagle rozpromieniała i zaczęła się śmiać. Na ucho szepnęła Laurze, że jest ona najlepszym, co ją dzisiaj spotkało.Laura to niezwykła kobieta, która potrafi zarazić każdego swoją energią i pozytywnym nastawieniem. Może trochę bezmyślnie, ale zapytałem, czy nie chciała przejść na dietę. Moje pytanie bardzo ją zdziwiło. Odpowiedziała, że dobrze czuje się w swoim ciele, więc po co ma cokolwiek zmieniać?”„Ośmielony zachowaniem Laury, pytałem dalej. Tym razem o to, czy nie obawia się żadnych chorób.– Nie no, coś ty. Chorym jest się gdy ciągle myśli się o chorobie. Ja wierzę w samospełniające się proroctwa. Poza tym, wszystkie reklamy o odchudzaniu i zdrowym trybie życia są głupie. Ja czuje się dobrze we własnej skórze. Nie muszę zrzucać dwudziestu kilogramów. Zamiast męczyć się na bieżni, wolne spotkania z przyjaciółmi. Tak czy siak, uważam na to, co jem, a dodatkowo, codziennie chodzę na długie spacery. A że jestem większa? Najwyraźniej tak miało być.Laura zamówiła wino. Też się skusiłem. Popijając je, zaczęła mi tłumaczyć, że musi być większa, gdyż ma wielkie serce no i musi je gdzieś zmieścić. Ten argument bardzo dobrze do niej pasował.– Wiele osób widzi we mnie jedynie grubaskę z wielkim tyłkiem i biustem. – prawie zakrztusiłem się winem, bo chwilę wcześniej sam o niej tak myślałem.– Moja nadwaga nie może zdominować mojego życia. Poza tym mam więcej energii niż te wszystkie modeleczki razem wzięte.Zapytałem ją z ciekawości o to, czy jest w związku. Okazało się, że… nie narzeka na brak zainteresowania, chociaż jest szczęśliwą mężatką. Dodatkowo uwielbia podróże. Wtedy Laura zamyśliła się na chwilę.”„Powoli sącząc wino wyłożyła mi swoją teorię na temat relacji damsko-męskich:– Zawsze to samo. Kobiety uwielbiają swoich mężczyzn i wychwalają ich pod niebiosa. Dopóki ci czegoś nie zepsują. Wystarczy jedno potknięcie, a kobieta zupełnie się zmienia i zupełnie ulatuje z niej radość ze związku. Mężczyźni z kolei szukają kobiety, która będzie ich najlepszą przyjaciółką. Taką z którą będzie można konie kraść. Z czasem jednak najważniejszy staje się kredyt i rachunki, a szaleństwa zakochanych przyjaciół idą w odstawkę. Wystarczy jednak znaleźć złoty środek. Coś pomiędzy kredytem a kradnięciem koni.Nawet nie zauważyłem kiedy minęła mi podróż. W towarzystwie Laury czas szybko płynął, a jej gadanie pomogło zupełnie inaczej spojrzeć na relacje międzyludzkie, na to, jak potrafią mylić pozory, no i również spojrzeć inaczej na samego siebie.Poczułem odrazę przez to, co na początku myślałem o tej niezwykłej kobiecie. Jest ona najpiękniejszą, jaką w życiu spotkałem.”
Ceny dzisiejszych smartfonów są takie, że tryb samolotowy powinien zabrać mnie na wakacje –

1